niedziela, 27 czerwca 2010

milicji nie ma na to wszystko

W tłumaczeniach telewizyjnych programów anglojęzycznych często pojawiają się nie przełożone pojęcia charakterystyczne dla kultury anglosaskiej, ale niekoniecznie znane polskiemu odbiorcy, np. John Doe/Jane Doe w znaczeniu "osoba o nieustalonej tożsamości, N.N.", czy telefon 911 - ogólny numer alarmowy. Celem tłumaczenia z języka obcego na rodzimy odbiorcy jest sprawienie, by odbiorca zrozumiał treści zawarte w oryginale. Tłumacze pozostawiający takie pojęcia w kształcie oryginalnym zdają się zakładać, że odbiorcy je znają, co oczywiście jest błędem, bo wtedy pojawia się pytanie, po co w ogóle cokolwiek tłumaczą.
W serialu "Zabójcze umysły" nadawanym przez AXN często słyszy się skrót M.O., np. "Zabójca zmienił swój M.O." Konia z rzędem temu, kto domyśli się, o co chodzi, nie zetknąwszy się z naukowym angielskim, względnie nie znając łaciny. Tak, łaciny, bo skrót oznacza modus operandi, czyli "sposób działania".

Oczywiście również jest możliwe, że tłumacz sam nie zna tego pojęcia, co samo w sobie nie jest grzechem. Gorzej, że szkoda mu było fatygi, żeby poszukać, co oznacza ten tajemniczy skrót. A zatrudniła go wielka, wspaniała międzynarodowa firma SDI Media Polska. Swoją drogą, muszę tam złożyć "aplikację na stanowisko językowe", ciekawe, czy mnie zaangażują ;)

czwartek, 24 czerwca 2010

biedne dyskryminowane ceny

Witam po przerwie :)
Wczoraj znajomy, tłumacz, podesłał mi następujący przypadek. W podręczniku do ekonomii, który obecnie tłumaczy z angielskiego, pojawił się termin price discrimination. Jako że jestem wyczulona na automatyczne i bezmyślne przenoszenie terminów z jednego języka do drugiego, od razu zapaliła mi się czerwona lampka, a raczej neon w kształcie liter układających się w prześmiewczą wersję polskiego tłumaczenia tego pojęcia: DYSKRYMINACJA CEN. O mało nie spadłam z krzesła, gdy znajomy chwilę później wkleił mi link do artykułu w Wikipedii: http://pl.wikipedia.org/wiki/Dyskryminacja_cenowa ... Żeby nie było, polski odpowiednik istnieje, i jest to różnicowanie cen.

Nie wiem i nie interesuje mnie, kto spłodził tego potworka - nieporadny tłumacz czy uznany profesor ekonomii. Co mnie przeraża, to fakt, że autor nie poświęcił choćby kilku sekund swego cennego czasu na refleksję nad tym, co stworzył. Gdyby był poświęcił, to może byłby dostrzegł komiczność swojego tworu, zaśmiał się pod nosem i go odrzucił. A może byłby zdał sobie sprawę z tego, że angielski rzeczownik discrimination pochodzi od czasownika to discriminate oznaczającego nie tylko "dyskryminować", ale również, a może przede wszystkim, "rozróżniać, różnicować". W języku polskim natomiast rzeczownik dyskryminacja ma tylko jedno znaczenie (za Wielkim słownikiem wyrazów obcych i trudnych, A. Markowski, R. Pawelec):
Poniżanie kogoś przez odmawianie mu praw, jakie przysługują innym; prześladowanie kogoś bez uzasadnionych przyczyn, a tylko z powodu odmienności jego rasy, narodowości, religii itd.: dyskryminacja rasowa, dyskryminacja religijna.
I tylko z poniżaniem, pozbawianiem praw będzie się Polakowi kojarzyć dyskryminacja w terminie dyskryminacja cenowa. Żaden Polak nie użyje słowa dyskryminacja mając na myśli "rozróżnienie, różnicowanie". Czasownika dyskryminować również nie używa się w znaczeniu "rozróżniać, różnicować", a jedynie - "poddawać dyskryminacji".
Ergo, nie żadna dyskryminacja cenowa, a różnicowanie cen.

Warto również zauważyć, że w angielskim istnieje alternatywna wersja terminu: price differentiation. Czemu nie być jeszcze bardziej oryginalnym i nie stworzyć np. DYFERENCJI CENOWEJ???

Co mnie przeraża jeszcze bardziej, to fakt, że cała rzesza ekonomistów, studentów ekonomii jak papugi zaczęła powtarzać po autorze, doprowadzając do tego, że "postępowe" wydawnictwa, jak np. PWN, zaczęły umieszczać tę nową wersję terminu w słownikach: http://www.translatica.pl/slowniki/po-polsku/price%20discrimination/.

Być może odezwą się teraz językowi liberałowie i zakrzykną, że przecież język się zmienia i nie należy walczyć z uzusem. Jako lingwistka wychowana w tradycji chomskiańskiej nie mogę odrzucić tego argumentu. Jasne i oczywiste jest, że język to żywe zwierzę i podlega ewolucji. Jednak uważam, że jeśli jakiś termin już istnieje w języku, to nie należy zastępować go innym, nowym, skopiowanym z języka obcego, a do tego jeszcze mylącym. W przeciwnym wypadku polski skończy tak, jak angielski po inwazji normańskiej w 1066 r. - jako pidgin.

czwartek, 10 czerwca 2010

salon meblowy to czy restauracja?

Ostatnimi dniami gorąc jest tak nieznośny, że mnie gotuje się mózg, a mojemu i tak ledwo już zipiącemu komputerowi - wnętrzności. W związku z tym dziś króciutko.
Kilka dni temu na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się artykuł pt. "Polski ból językowy" o kwiatach tłumaczeniowych straszących z warszawskich witryn (gala, dzięki za informację :) ). Ten sam - chyba - artykuł można przeczytać na portalu "Gazety", gdzie pojawił się pod innym tytułem, "Językowa chała, czyli przegląd absurdalnych szyldów". Jednym z wymienionych kwiatów jest napis Polish kitchen na restauracji w tzw. Domu bez Kantów. Oczywiście nie powinno być kitchen, lecz cuisine - pierwszy wyraz oznacza jedynie pomieszczenie, w którym się przygotowuje potrawy; angielskim odpowiednikiem słowa kuchnia w znaczeniu "sposób przyrządzania potraw; potrawy danego kraju lub regionu" jest cuisine.
W zeszłym roku wędrując Krakowskim Przedmieściem miałam okazję podziwiać rzeczony napis, że tak powiem, na żywo. I oczywiście nie omieszkałam uwiecznić go swoim telefonem. Niestety fotka niezbyt dobrej jakości, bo było ciemnawo, a aparat tylko komórkowy, ale da się rozczytać...


Jak widać, salon meblowy miał w ofercie aranżacje kuchenne nie tylko produkcji polskiej, ale i francuskiej oraz włoskiej :D

A tak na poważnie - nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać...
Anglik by powiedział: It would be funny if it wasn't so sad.

środa, 9 czerwca 2010

ach, jaka ta gramatyka trudna...

Do napisania dzisiejszego posta zainspirowały mnie następujące dwie frazy, które usłyszałam wczoraj w programie Oddział intensywnej terapii na kanale Zone Reality:
  • "nauczyć się radzić ze swoimi problemami"
  • "Chciałbym, żeby pierwsze, czego nauczą się, to odwaga i ufność (...)"
W pierwszym przypadku powinno być: "nauczyć się radzić sobie ze swoimi problemami". Brakuje zaimka zwrotnego "sobie" - w tym sensie czasownik "radzić" nie może się obyć bez zaimka zwrotnego w celowniku, bo zmieni się jego znaczenie. Być może tłumacz uznał, że trzy zaimki rozpoczynające się w pisowni od "s" ("się, sobie, swoimi") to za dużo, ale nie zauważył, że jeśli opuści jeden z nich, to wyjdzie jakaś niegramatyczna pokraka.
W drugim zaproponowałabym np.: "Chciałbym, żeby pierwszymi rzeczami, jakich się nauczą, były odwaga i ufność". Pod tymi koślawymi zdaniami podpisało się Toya Sound Studios.

Tłumaczenia w mediach obfitują w błędy gramatyczne. Jeden z nich to błąd typu "Idąc ulicą spadła mu na głowę cegła", czyli nieprawidłowe konstrukcje z imiesłowem przysłówkowym współczesnym - tym kończącym się na -ąc. Zwięźle i przystępnie sformułowana zasada tworzenia zdań złożonych z użyciem tego imiesłowu figuruje w Wikipedii:
W zdaniach złożonych z użyciem imiesłowu przysłówkowego współczesnego należy zwrócić uwagę, że wykonawca czynności musi być wskazany w dalszej części tego zdania - innymi słowy podmiot w obu zdaniach lub zdaniu i równoważniku musi być ten sam.
Oczywiste jest, że tłumacz nie powinien popełniać tak fundamentalnych błędów. Oto przykłady wyłapane dawno temu z programów na Discovery Science:
  • Powrót na Hubble'a "Wyglądając przez okno widać, jak się zbliżamy" - imiesłów przysłówkowy współczesny wymaga orzeczenia w formie osobowej i odnosi się do tego samego podmiotu, z którym związane jest orzeczenie, więc prawidłowo byłoby: "wyglądając przez okno widzimy..." - to my wyglądamy i my widzimy.
  • Kosmiczne safari
    "Zbliżając się do Słońca zrobiłoby się gorąco" - ten sam rodzaj błędu, co powyżej.
  • Wewnątrz stacji kosmicznej
    "To wielka ulga mogąc siedzieć wygodnie w fotelu" - w tym przykładzie użycie imiesłowu jest zupełnie nieuzasadnione, zdanie jest tak koślawe, że podejrzewam użycie automatycznego tłumacza. Wystarczyłaby drobna zmiana, by zdanie stało się poprawne, chociaż niezbyt ładne stylistycznie: "To wielka ulga móc siedzieć wygodnie w fotelu". A ładne by się stało, gdyby zmienić szyk, np.: "Móc usiąść wygodnie w fotelu - to wielka ulga ".
Niezwykle powszechnym błędem, spotykanym właściwie we wszystkich programach, jest stosowanie przeczenia po spójnikach "zanim" oraz "aż". Za "Słownikiem wyrazów kłopotliwych" PWN (Mirosław Bańko, Maria Krajewska): "Czasownik w zdaniu podrzędnym wprowadzonym przez te spójniki nie powinien być zaprzeczony". Ponieważ błąd ten pojawia się tak nagminnie, dawno już przestałam go zapisywać. Poniższe przykłady z Pogromców mitów pochodzą z maila, którego wysłałam w 2005 r. do Discovery:
"Nie zaczniemy, zanim nie sprawdzimy..." - powinno być "nie zaczniemy, dopóki nie sprawdzimy".
"Zróbmy to, zanim się nie rozmyślę" - powinno być "zróbmy to, zanim się rozmyślę".
"Gadasz tak długo, aż mnie nie zmęczysz" - tu dodatkowo coś jest nie tak z czasami, należałoby całkiem przeredagować. Moja propozycja to "jak zwykle będziesz gadać, aż mnie zmęczysz"; dopisałam "jak zwykle", by oddać irytację mówiącego.
Innym niezwykle powszechnym błędem popełnianym przez tłumaczy jest przekładanie angielskiego następstwa czasów na polski. W języku polskim nie ma następstwa czasów. Po polsku powiemy: "Zobaczył, że na stole leży zdjęcie". Po angielsku można tę samą treść oddać np. tak: "He saw that there was a photo on the table". O tej różnicy osoby uczące się angielskiego dowiadują się na etapie, gdy wprowadzone zostaje następstwo czasów, czyli względnie wcześnie. Jednak biurom, którym zlecają tłumaczenia stacje takie jak AXN czy Discovery, nie przeszkadza, że ich pracownicy jej nie znają.

Zone Reality, Medycyna sądowa, 17 października 2009, g. 10.30
"głuche telefony, jakby sprawdzano, czy ktoś był w domu" - czas przeszły w ostatnim zdaniu podrzędnym ewidentnie przełożony z angielskiego. Po polsku użycie czasu przeszłego w takiej sytuacji sugeruje zaprzeszłość, czyli że druga okoliczność, w tym wypadku obecność domowników, miała miejsce wcześniej, niż pierwsza (głuche telefony). Poprawnie podana fraza brzmiałaby: "głuche telefony, jakby sprawdzano, czy ktoś jest w domu".

Discovery, Detektywi sądowi
"Zauważyli, że kasetka była pusta" - powinno być: "zauważyli, że kasetka jest pusta".

Discovery Science, Powrót na Hubble'a
"Wiedzieli, że najmniejszy błąd mógł uszkodzić..." - bez kontekstu nie jest oczywiste, czy do popełnienia rzeczonego błędu doszło przed tym, jak astronauci zdali sobie sprawę z konsekwencji, czy dopiero po. W programie chodziło jednak o błąd, który miał być dopiero popełniony, co oznacza, że poprawne byłoby tłumaczenie "Wiedzieli, że najmniejszy błąd może uszkodzić...".
Podobnie sprawa ma się w następujących przypadkach: "Dotarło do mnie, jak poważna była sytuacja" - powinno być: "jak poważna jest sytuacja", "Byłem zdumiony, jak wszystko było znajome" - powinno być: "jak wszystko jest znajome".

czwartek, 3 czerwca 2010

patetyczne rady, ciąg dalszy

Niestety nawet stacje zasługujące na szacunek, przynajmniej pod względem tłumaczeń, nie są wolne od kwiatów. W filmie "Showgirls" nadanym przez TVP1 28 sierpnia 2009 tancerka udaje się na "audycję", zamiast na casting (ang. audition, pamiętacie tego false frienda z jednego z poprzednich wpisów?).

Z serialu "Sprawy rodzinne 2" (AXN Crime, 4 września 2009) dowiadujemy się, że przestępca jest "na probacji" (ang. probation). Ang. probation, proszę Szanownego Tłumacza, w standardowym języku polskim oznacza nadzór kuratora sądowego (żargon prawniczy się nie liczy, zwykły widz go nie zna). Może też oznaczać okres próbny w pracy lub staż. Słowo probacja występuje w j. polskim w jednym znaczeniu - jest to "nowicjat lub okres próbny poprzedzający nowicjat w niektórych zakonach" (za Słownikiem Wyrazów Obcych PWN). Czy mamy rozumieć, że serialowy przestępca udał się do zakonu i został nowicjuszem?

W serialach nadawanych przez AXN po prostu roi się od byków. W kolejnych odcinkach "Dr. House'a" (z 22 i 23 października 2009) pojawiają się takie sformułowania jak "podwójna wizja" (oryg. double vision) czy "Mam moce psychiczne" (oryg. psychic powers). Polskiemu słowu "psychiczny" odpowiada ang. mental, psychological, a nie psychic. Natomiast psychic oznacza osobę o zdolnościach paranormalnych, nadprzyrodzonych; medium. Jeśli ktoś powie "I'm not psychic", to ma na myśli, że nie jest jasnowidzem, a nie że nie jest psychiczny. Niestety nie pamiętam, w jakich okolicznościach House użył określenia "psychic powers", ale tłumaczenie należałoby uzależnić od ogólnego kontekstu: "Jestem medium" czy "Jestem jasnowidzem", a nawet - niech już będzie - "Mam znolności nadprzyrodzone".

Tak, wiem, jak wrzucić w Google'a takie "moce psychiczne", to okazuje się, że wyrażenie jest używane. Zwróćcie jednak uwagę, że w internecie każdy może sobie pisać, co chce. Nie wszystko jest tłumaczone przez fachowców, wręcz przeciwnie, większość tekstów jest pisana przez amatorów, zwykłych ludzi. Często znają oni angielski na tyle dobrze, by z względnym zrozumieniem czytać anglojęzyczne teksty, ale posiadają niską kompetencję własnego języka, co sprawia, że mają tendencję do bezmyślnego pożyczania angielskich sformułowań i przekładania ich słowo w słowo na polski. Wzorowanie się na tym, co się pojawia w internecie, nie jest dobrym rozwiązaniem.
Co się tyczy "podwójnej wizji". Double vision było jednym z objawów nie zdiagnozowanej choroby u pacjentki Dr. House'a. Jak można się łatwo domyślić, chodziło o "podwójne widzenie". Wizja w języku polskim oznacza (za Słownikiem Wyrazów Obcych PWN): 1. obraz pojawiający się w czyjejś wyobraźni pod wpływem natchnienia, szaleństwa, wysokiej gorączki lub środków odurzających; 2. czyjeś wyobrażenie jakichś zdarzeń mających zajść w przyszłości, zwykle przedstawiane w książce lub w filmie; 3. ogół sygnałów tworzących obraz, przesyłanych od nadajnika do odbiornika; też: obraz na ekranie telewizora.

Ostatni na dziś przykład, również z "Dr. House'a". W odcinku z 2 listopada 2009 (AXN) jeden z bohaterów stwierdza, że "nie jadł bagietek z jagodami". A w tle słychać: "bagels". Niby nic wielkiego, w sumie co za różnica, czy bagietka, czy bajgiel. Ale po co cudować, skoro mamy polski odpowiednik?

Mała refleksja na koniec. Serial "Dr. House" nadają dwie stacje: TVP2 i AXN. Każda ma własne tłumaczenie - wiem, bo oglądałam niektóre odcinki i tu, i tu. Na marginesie, tłumaczenie na "Dwójce" jest o niebo lepsze. Po co wykonywać te samą pracę dwa razy? Dlaczego nie można zwrócić się do stacji, która nadawała już ten serial (TVP2 wszystkie serie nadała przed AXN-em), i wypożyczyć tłumaczenia dialogów za stosowną opłatą?

środa, 2 czerwca 2010

patetyczne złote rady na wypadek masywnego krwawienia

Żeby nie być gołosłowną, poniżej podaję garść autentycznych przykładów niewłaściwie przetłumaczonych false friends i błędów podobnego typu.


* W odcinku serialu "Lekarze z Los Angeles" nadanym przez AXN Crime m.in. 5 marca br. słyszymy, że ktoś nie chce słyszeć "żadnych patetycznych złotych rad"
Odpowiedzialne: Sun Studio Polska, obecnie SDI Media.

* Program "Wielkie rzeczy" na Discovery Science, nadany 22 grudnia 2009. Na ekranie facet pije gorącą czekoladę i pyta drugiego: "Nie mam kremu na twarzy?". Pamiętam, że w pierwszej chwili nie zrozumiałam. Jakiego znowu kremu? Skąd by się miał wziąć jakiś KREM na twarzy tego gościa? Może chodzi o krem ochronny? Albo do golenia? Z programu nic takiego nie wynikało, ten krem był tam kompletnie od czapy. Nagle skojarzyłam: CREAM!!! Chodzi o cream - bitą śmietanę! Ręce opadają.
Angielskie słowo cream może oznaczać "krem", np. w przypadku kosmetyków lub ciast. Jednak gdyby tłumacz chociaż chwilę pomyślał, to by skojarzył - przecież gorąca czekolada podawana jest z bitą śmietaną. Jakby tego było mało, dalej słychać: "dlatego, bo". Droga firmo tłumaczeniowa, której nazwy niestety nie zapisałam, czy wymagasz od swoich tłumaczy, by mieli maturę?

* Jeden z moich ulubionych błędów, często się powtarzających szczególnie w programach związanych z medycyną na Zone Reality i na wszystkich kanałach Discovery: słowo massive tłumaczone jako masywny. Masywne krwawienie, masywne obrażenia. Te i podobne wyrażenia pojawiają się tak nagminnie, że przestałam zapisywać, kiedy i gdzie, ale podam kilka tytułów: "Doktor G - lekarz sądowy" (Discovery World), "Oddział intensywnej terapii" (Zone Reality), "Medycyna sądowa" (Zone Reality), "Lekarze" (Zone Reality), "Ostry dyżur" (Discovery World), "Niesamowite opowieści z izby przyjęć" (Zone Reality). Jeden świeżutki przykład: "Szkoła przetrwania: Sahara", Discovery, 1 czerwca: "wywołuje masywny krwotok".

Polskie słowo masywny oznacza (za Wielkim słownikiem wyrazów obcych i trudnych, wyd. Langenscheidt: 
1. zbudowany z dużych i ciężkich elementów; mający mocną, solidną konstrukcję: masywna budowla, masywne fundamenty; 2. taki, który ma krępą, silną budowę ciała; taki, który jest silnie zbudowany: masywna sylwetka; 3. taki, który jest wypełniony wewnątrz; pełny, lity: masywne ogumienie.
Jak widać, w żadnym z tych znaczeń przymiotnik "masywny" nie może określać takich rzeczowników jak "krwotok", "obrażenia". Angielskiego massive natomiast używa się w znacznie szerszym znaczeniu - również "olbrzymi, wielki, znaczny, rozległy, obfity, intensywny", np. "olbrzymie poparcie" - massive support (ale przecież nie powiemy "masywne poparcie"), "rozległe obrażenia" - massive trauma (a nie "masywna trauma" ;)), "obfity, intensywny krwotok" - massive haemorrhage.

Okazuje się, że z paru przykładów zrobił mi się cały esej :) Dlatego na dalszy ciąg zapraszam jutro :)

wtorek, 1 czerwca 2010

niechlubni fałszywi przyjaciele

Termin translator's false friend - jedno z podstawowych pojęć translatoryki - poznałam na początku swojej przygody z angielskim. Byłam wtedy może w VI klasie podstawówki i dwa razy w tygodniu chodziłam na lekcje angielskiego w osiedlowym klubie "Ufo". Był to mój trzeci, a może czwarty rok nauki. Za przykład posłużyła para sympatyczny - sympathetic. Po polsku przymiotnik sympatyczny oznacza mniej więcej tyle co "miły, przyjacielski, koleżeński". Angielski sympathetic natomiast pochodzi bezpośrednio od od rzeczownika sympathy "współczucie, poczucie solidarności" i tłumaczy się jako "współczujący, wykazujący zrozumienie". W znakomitej większości przypadków przetłumaczenie sympathetic jako "sympatyczny" czy sympathy jako "sympatia" jest karygodnym błędem, powoduje zmianę znaczenia.  

Nie raz i nie dwa słyszałam sympathetic tłumaczone jako "sympatyczny". Przykład - serial "Krok od domu" na TVN7. Jest to serial kryminalny opowiadający o prawnikach i prowadzonych przez nich sprawach sądowych. Jednym z zabiegów stosowanych przez obrońców jest ukazanie oskarżonego w taki sposób, by sąd lub przysięgli nie widzieli w nim wyłącznie bezwzględnego przestępcy, ale również człowieka ciężko doświadczonego przez życie, kochającego swych bliskich, działającego pod wpływem emocji. Słowem - by mu współczuli. Prawnicy liczą na to, że w wyniku tego sąd czy przysięgli uniewinnią oskarżonego lub wymierzą mu łagodniejszą karę. W języku angielskim używa się w tej sytuacji właśnie wyrazów sympathy, sympathetic. W odcinku serialu "Krok od domu" wyemitowanym 7 marca tego roku słyszymy następującą frazę: "Jest niezrównoważony psychicznie, wzbudzi sympatię przysięgłych". Oczywiste jest, że nie chodzi tutaj o wzbudzenie sympatii, tylko współczucia. Tłumacz, po pierwsze, najwyraźniej nie zna pojęcia false friend, a po drugie nie zauważył bezsensowności tego, co wyprodukował. Dlaczego obrońcy mieliby oczekiwać, że osoba niezrównoważona psychicznie wzbudzi SYMPATIĘ przysięgłych??? Ludzie o takiej dyspozycji raczej rzadko bywają lubiani, częściej budzą niechęć, pogardę ze względu na swoje gwałtowne i nieprzewidywalne reakcje. W dalszej części odcinka słyszymy znowu: "Przysięgli uznali, że jest sympatyczny", a w tle oryginał: "Jury found him sympathetic". Przekład błędny z tych samych powodów, co w przypadku poprzedniej frazy. Tłumacz konsekwentnie popełnia ten sam błąd w kolejnych odcinkach serialu, co wskazuje, że poprzednim razem to nie było omsknięcie czy przeoczenie.

Pod wersją polską podpisało się TVN. To naprawdę żałosne, że tak nadziana stacja skąpi i zleca tłumaczenie list dialogowych osobom tak przeraźliwie niekompetentnym.

Poniżej garść przykładów polsko-angielskich false friends. Z niektórymi z nich jeszcze się spotkamy :)

pl. aktualny "current" - ang. actual "faktyczny, rzeczywisty" 
pl. audycja "broadcast" - ang. audition "przesłuchanie, próba"
pl. bilion "trillion" - ang. billion "miliard"
pl. biliard "quadrillion" - ang. billiards "bilard"
pl. ewentualnie "possibly" - ang. eventually "w końcu"
pl. karnacja "complexion" - ang. carnation "goździk"
pl. klozet "toilet" - ang. closet "szafa ścienna"
pl. konsekwentny "consistent" - ang. consequent "wynikający"
pl. lektura "reading (matter)" - ang. lecture "wykład"
pl. lunatyk "sleepwalker" - ang. lunatic "szaleniec"
pl. mizeria "cucumber salad" - ang. misery "nieszczęście"
pl. patetyczny "pompous" - ang. pathetic "żałosny"
pl. paragon "receipt" - ang. paragon "ideał, archetyp"
pl. pensja "wages, salary" - ang. pension "emerytura"
pl. prezerwatywa "condom" - ang. preservative "środek konserwujący"

Swoją drogą tłumaczenie false friend jako "fałszywy przyjaciel" też mi się średnio podoba. Proponowałabym zamiast tego np. "pozorny przyjaciel".