sobota, 29 maja 2010

jak Discovery próbowało mnie zbyć szklanymi szachami

Za karygodną jakość tłumaczeń w mediach i nie tylko odpowiedzialni są - po pierwsze - klient, a po drugie - firma zatrudniająca tłumaczy. Klientowi nie zależy na dobrej jakości, w żaden sposób nie sprawdza przetłumaczonych tekstów, które otrzymuje od firmy, zależy mu tylko na tym, by było tanio i szybko. Firma natomiast, by otrzymywać zlecenia, zatrudnia osoby niewykwalifikowane i płaci im psie pieniądze za zrobienie tłumaczenia na wczoraj. Oszczędza też na weryfikatorach tłumaczeń - pracownikach, którzy sczytują polski tekst i porównują z angielskim oryginałem i wyłapują błędy. Trudno w takich warunkach winić tłumacza, że np. nie sprawdza słów, których nie rozumie, takie jak spam, lub nie ma czasu zerknąć do nagrania video programu, który tłumaczy. Winić należy firmy takie jak Toya Sound Studios, które obrabiało stronę dźwiękową m.in. programu Oddział intensywnej terapii dla Zone Reality.

4 czy 5 lat temu skontaktowałam się z kanałem Discovery w sprawie błędów pojawiających się w tłumaczeniach ich programów. Wysłałam im mailem dobre kilka stron byków różnych kategorii: gramatycznych, merytorycznych, logicznych, frazeologicznych. Osoba, która czytała mojego maila, bardzo się przejęła sprawą, obiecała, że przekaże moje uwagi do Studia Company, które zajmowało się wtedy tłumaczeniem ich programów. Zapowiedziała również, że poleci mnie im jako tłumaczkę i wkrótce ktoś stamtąd się ze mną skontaktuje. Wzięła ode mnie również adres, by wysłać mi prezent za pracę, którą wykonałam, i troskę o jakość ich programów. Parę dni później przyjechał kurier z torbą pełną gadżetów Discovery i Animal Planet: szklane szachy, ołówki, długopisy, jakieś maskotki. Studio Company się nie odezwało.

Jakiś czas temu postanowiłam znów napisać do Discovery. Tym razem bez odzewu. Zadzwoniłam do siedziby Discovery Polska w Złotych Tarasach w Warszawie - miła pani powiedziała, że oni się tym nie zajmują i żebym dzwoniła do centrali w Londynie. No cóż, aż tak zdesperowana nie jestem, żeby dzwonić do Londynu. Kij im w oko.

Jutro wrzucę trochę archiwalnych próbek radosnej twórczości tłumaczy zatrudnianych przez firmy, którym Discovery, Zone Reality czy AXN zlecają tłumaczenie programów i seriali...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz