czwartek, 10 czerwca 2010

salon meblowy to czy restauracja?

Ostatnimi dniami gorąc jest tak nieznośny, że mnie gotuje się mózg, a mojemu i tak ledwo już zipiącemu komputerowi - wnętrzności. W związku z tym dziś króciutko.
Kilka dni temu na łamach "Gazety Wyborczej" ukazał się artykuł pt. "Polski ból językowy" o kwiatach tłumaczeniowych straszących z warszawskich witryn (gala, dzięki za informację :) ). Ten sam - chyba - artykuł można przeczytać na portalu "Gazety", gdzie pojawił się pod innym tytułem, "Językowa chała, czyli przegląd absurdalnych szyldów". Jednym z wymienionych kwiatów jest napis Polish kitchen na restauracji w tzw. Domu bez Kantów. Oczywiście nie powinno być kitchen, lecz cuisine - pierwszy wyraz oznacza jedynie pomieszczenie, w którym się przygotowuje potrawy; angielskim odpowiednikiem słowa kuchnia w znaczeniu "sposób przyrządzania potraw; potrawy danego kraju lub regionu" jest cuisine.
W zeszłym roku wędrując Krakowskim Przedmieściem miałam okazję podziwiać rzeczony napis, że tak powiem, na żywo. I oczywiście nie omieszkałam uwiecznić go swoim telefonem. Niestety fotka niezbyt dobrej jakości, bo było ciemnawo, a aparat tylko komórkowy, ale da się rozczytać...


Jak widać, salon meblowy miał w ofercie aranżacje kuchenne nie tylko produkcji polskiej, ale i francuskiej oraz włoskiej :D

A tak na poważnie - nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać...
Anglik by powiedział: It would be funny if it wasn't so sad.

2 komentarze:

  1. Aaaaaaaa, to o to chodzi! A ja milion razy przechodząc obok takiego napisu na Natolinie w głowę zachodziłam...

    OdpowiedzUsuń
  2. na Natolinie też jest taki kwiat? :D

    OdpowiedzUsuń